Ładowarki Orlenu już nie będą darmowe

Dotychczas jedyny racjonalny argument, jak przemawiał za posiadaniem samochodu elektrycznego był taki, że z niektórych szybkich ładowarek można był korzystać za darmo. Bezpłatne były między innymi ładowarki Orlenu. Ale już nie są. Teraz są koszmarnie drogie.

?”Kończy się okres testowy, w którym korzystanie z ładowarek było bezpłatne. Od dzisiaj, w pięciu lokalizacjach, za ładowanie aut elektrycznych wprowadzona została opłata. Docelowo będzie ona obowiązywała w całej sieci ładowarek PKN Orlen ? to fragment z oficjalnego komunikatu polskiego koncernu naftowego.

Już od tego tygodnia płatne są ładowarki Orlenu w następujących, bardzo popularnych i często użytkowanych lokalizacjach:

  • Łódź ?  ul. Brzezińska 25
  • Wrocław ? ul. Szybowcowa 27
  • Katowice ? ul. Piotrowicka 92
  • Gdynia ? ul. Morska 495
  • Kraków ? ul. Armii Krajowej 21a

Cennik wygląda tak:

Jak widać, jest drogo. Bardzo drogo. Jeżeli chcemy skorzystać z szybkiej ładowarki, pozwalającej naładować auto z baterią o pojemności 80-90 kWh (np. Audi e-tron, Mercedes EQC, Tesla X) w godzinę, to musimy wyłożyć około 220 zł! To równowartość 50 litrów benzyny 95! Tyle, że na tej ilości benzyny takim Lexusem RX 450h przejedziemy w trasie około 600 km. A elektrycznym SUV-em na jednym ładowaniu realnie 300-350 km.

Co więcej, za ładowarki Orlenu będą tez miały „opłatę za postój”. Będzie naliczana po 60 lub 45 minucie ładowania. Koszt: 40 groszy za każdą minutę. Plus oczywiście opłata za energię.

Orlen jest kolejną firmą, która wprowadza opłaty za ładowarki. Wcześniej zrobiły to już m.in. Lotos oraz RWE i PGE. Obecnie polski koncern paliwowy ma 67 stacji ładowania w całym kraju. Do końca 2021 r. ma ich być 150. ? Musieliśmy wprowadzić opłaty właśnie po to, by móc rozwijać tę elektryczną gałąź naszej działalności ? tłumaczy Jarosław Dybowski, Dyrektor Wykonawczy ds. Energetyki.

Te tłumaczenia nie zmieniają jednak faktu, że auta elektryczne w polskich warunkach po prostu nie mają uzasadnienia. Ani ekonomicznego, ani ekologicznego. Ładuje się je prądem z węgla, a w dodatku samo ładowanie zaczyna być koszmarnie drogie. Właściwie jedyny sens mają, gdy mamy własny dom z panelami fotowoltaicznymi. Pod warunkiem, że wytwarzają dość energii, by ładować codziennie samochód. No i do tego dochodzi jeszcze inwestycja w wall-boxa, który skróci czas ładowania z 30-40 do 7-10 godzin.