Styczeń w Europie. Rosną tylko Japończycy i Koreańczycy

822 tys. samochodów osobowych zarejestrowano w krajach UE i EFTA w pierwszym miesiącu 2022 roku. To spadek o 2,2 proc. względem stycznia 2021. Tylko dwa koncerny mają powody do zadowolenia. Toyota oraz Hyundai-Kia.

Dane stowarzyszenia ACEA zrzeszającego producentów samochodów obecnych na europejskim rynku, nie pozostawiają złudzeń – to był najgorszy styczeń od lat. W normalnych czasach w tym miesiącu w Europie sprzedawało się dobrze ponad milion aut. Teraz liczba rejestracji ledwo przekroczyła 800 tys. Winny jest oczywiście kryzys na rynku czipów – przez ich deficyt wiele fabryk musiało wyhamować produkcję, a niektóre wręcz ją wstrzymać.

Koncern Volkswagena zjechał w styczniu w dół o 3,7 proc., Stellantis aż o 12,4 proc., zaś Mercedes o 11,4 proc. Spośród liczących się graczy na europejskim rynku tylko dwaj zanotowali wzrosty – Toyota oraz Hyundai-Kia. Jak to możliwe, że Koreańczycy i Japończycy mają auta w czasach, gdy wszystkim ich brakuje?

Po pierwsze Toyota nie uzależniła się od poddostawców półprzewodników tak, jak koncerny europejskie. Nadal korzysta z kilku źródeł, także tych japońskich. Poza tym zarządzanie produkcją w fabrykach Toyoty od dziesięcioleci uchodzi za wzorcowe. TPS, czyli Toyota Production System dąży do wyeliminowania 3M, czyli muri (nadwyrężenie i trudności), mura (nieregularności) i muda (marnotrawstwa). Chodzi w nim między innymi wszystkim o jak najszybsze reagowanie na trudności w celu ich rozwiązania. I tak właśnie było w przypadku kryzysu na rynku czipów. Wiele marek i koncernów wówczas było zaskoczonych i czekały na rozwinięcie sytuacji, podczas gdy Toyota natychmiast zaczęła szukać rozwiązań problemu i je znalazła. W efekcie, to jedna z bardzo nielicznych marek, która nadal ma na stoku samochody dostępne od ręki, a na realizację zamówień indywidualnych czeka się 3-4 miesiące.

Kolejna elektryczna Toyota. Ma zużywać rekordowo mało prądu

Podobnie sytuacja wygląda w przypadku koreańskich marek. Mają samochody i są w stanie nadążyć z podażą w czasach, gdy wiele koncernów sobie z tym nie radzi. To również zasługa systemu zarządzania produkcją, który… bazuje na systemie Toyoty! Innym i słowy, okazuje się że w XXI wieku doskonale sprawdzają się japońskie zasady wypracowane ponad 70 lat temu.