Pierwsze Tesle z Europy. Czy ich jakość będzie lepsza niż tych z USA?

W środę 23 marca oficjalnie wystartowała Giga Berlin – fabryka Tesli pod Berlinem. Docelowo wyjeżdżać ma z niej pół miliona sztuk modelu Y rocznie, choć w tym roku liczba ta będzie znacząco mniejsza. No i bardzo dużą niewiadomą jest jakość. Do tej pory samochody elektryki Elona Muska były mocno krytykowane za kiepskie wykończenie, a sama firma za fatalną obsługę posprzedażną i serwis.

Nie ma co ukrywać, że uruchomienie ogromnych zakładów pod Berlinem to jedno z największych wydarzeń w świecie motoryzacji w tym roku. Świadczy o tym choćby fakt, że w środę na uroczystym otwarciu Giga Berlin pojawił się nie tylko Elon Musk we własnej osobie, ale także kanclerz Niemiec Olaf Scholz. W czasie, gdy w samej fabryce panowała imprezowa atmosfera (Musk nawet zatańczył na scenie), przed jej bramami trwały pikiety – okoliczni mieszkańcy i organizacje ekologiczne zwracały uwagę na to, że pod budowę zakładu trzeba było wyciąć tysiące drzew. Istnieją także obawy, że przez działalność Giga Berlin w okolicznych miasteczkach może zabraknąć wody.

Budowa fabryki pochłonęła 5 mld euro. Podczas otwarcia przekazano klientom 30 pierwszych egzemplarzy modelu Y, które w niej wyprodukowano. Docelowo z taśm zakładu zjeżdżać ma 500 tyś. Tesli, które w większości trafią na rynek europejski (dotychczas sprowadzane były z fabryki w Chinach). Jednak w tym roku produkcja będzie znacznie skromniejsza. Mówi się o około 50-60 tys. sztuk. A w pierwszych tygodniach o najwyżej 1000 aut produkowanych w ciągu tygodnia. Po pierwsze dlatego, że póki co pracuje w niej dopiero 3,5 z zapowiedzianych 12 tyś. osób. A po drugie, również Tesla odczuwa deficyt półprzewodników, surowców i innych komponentów potrzebnych przy produkcji aut.

Ale i tak pozyskanie pracowników i półprzewodników mogą okazać się niewielkimi przeszkodami w realizacji planów Muska. Największą może być jakość. Nie jest tajemnicą, że Tesle produkowane w USA mają z nią poważne problemy. Złe spasowanie elementów nadwozia, świszczące uszczelki, przeciekające szklane dachy, niedziałające ładowanie, baterie wymagające wymiany po kilku tysiącach kilometrów, parujące reflektory, szwankująca od samego początku elektronika – tego typu problemów mają mnóstwo, a w dodatku lubią się one powtarzać. I to do tego stopnia, że Tesla nigdy nie odważyła się wziąć udziału w słynnym badaniu niezawodności J.D. Power. Ale jego autorzy i tak postanowili zapytać właścicieli w kilkunastu stanach, jakie bolączki mają ich auta. Efekt był taki, że Tesla zajęła w rankingu czwarte miejsce… od końca! Na 100 aut Tesle miały aż 176 problemów, podczas gdy w zwycięskim Lexusie było ich tylko 81.

Czy auta z Giga Berlin będą lepszej jakości? Sam Elon Musk ma ogromną nadzieję, że tak, ponieważ podczas środowego przemówienia głośno doceniał kunszt niemieckich inżynierów. I zapowiedział, że w przyszłości chciałby także projektować w Niemczech nowe modele. Te obecnie powstają w Stanach. A to oznacza, że po prostu pod względem niezawodności czy jakości po prostu daleko im do standardów europejskich, o japońskich nie wspominając.