Koncerny wstrzymują produkcję aut. Brakuje podzespołów. Bezpieczni tylko Japończycy

Tylko w ostatnim tygodniu przestoje swoich fabryk ogłosiły Mercedes, Volkswagen, Volvo i Ford. Brakuje im między innymi półprzewodników i baterii. Winę zrzucają na Chińczyków. Takich problemów nie ma większość marek japońskich, które opierają się na własnych czipach i akumulatorach.

Wczoraj Grupa Volkswagena poinformowała, że jest zmuszona częściowo wstrzymać produkcję samochodów w swojej fabryce na Słowacji. Powstają w niej m.in. VW Touareg, Audi Q7 i Q8 oraz Polsce Cayenne. Przestój w produkcji spowodowany jest niedoborem niektórych podzespołów, przede wszystkim półprzewodników, których głównym dostawcą są Chińczycy.

Z tego samego powodu od dzisiaj wolne ma 18,5 tys. pracowników Mercedesa z fabryk w Bremen i Rastatt. Zostali wysłani na przymusowe urlopy, ponieważ nie brakuje im części do produkcji trzech modeli: Klasy C, GLC i elektrycznego EQC. W przypadku tego ostatniego problemem jest też brak wystarczającej ilości akumulatorów.

Problemy z chińskimi poddostawcami zgłaszają wszystkie koncerny europejskie. Wcześniej przestoje dotknęły też Volvo, Forda i Opla. Sami Chińczycy tłumaczą opóźnienia koronawirlsem, przez którego musieli zamknąć na jakiś czas fabryki. Ale eksperci zwracają uwagę, że już wszystko powinno wrócić do normy. Szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że globalny popyt na nowe auta zmalał przez pandemię o 20-30 proc. Trochę inaczej jest z akumulatorami, których podaż nie nadąża za popytem. To efekt zmian w unijnych przepisach, które promują elektryfikację i bateryjne samochody elektryczne.

Jedynie japońskie koncerny zdają się nie odczuwać problemów. Toyota i Lexus nie planują przestojów, produkują wszystko na bieżąco. To efekt tego, że nie kupują półprzewodników od Chińczyków, lecz produkują je sami. To samo tyczy się baterii. Bo w swoich samochodach montują nie tylko akumulatory litowo-jonowe, których brakuje na rynku, ale również niklowo-metalowo-wodorkowe.

Jak rozwinie się sytuacja? Nikt nie jest w stanie tego przewidzieć. Chińczycy w pierwszej kolejności zaspokajają zapotrzebowanie na półprzewodniki i akumulatory na własnym rynku. Europejskie koncerny mogą tylko rozkładać ręce w geście bezradności i straszyć poddostawców karami umownymi.

Branża motoryzacyjna nie jest jedyną, która odczuwa deficyt czipów. Podobnie wygląda to w sektorze IT. Czas oczekiwania na mocne karty graficzne wydłużył się do kilku miesięcy. Na rynku wtórnym najpopularniejsze modele potrafią kosztować dwa razy więcej, niż wynika z oficjalnych cenników producentów.