Brak czipów. Tylko Toyota i Koreańczycy nie mają powodów do narzekań

Deficyt półprzewodników odbił się na rynku motoryzacyjnym. W 2021 roku w krajach UE, EFTA i w Wielkiej Brytanii zarejestrowano o 1,5 proc. mniej samochodów niż rok wcześniej i kilkanaście procent mniej niż w 2019. Ale nie wszyscy mają powody do narzekania. Toyota oraz marki Koreańskie zanotowały jedne z najwyższych wzrostów w historii.

11 774 885 samochodów osobowych zarejestrowanych zostało w Europie w całym 2021 roku. To o prawie 200 tys. mniej niż w roku 2020 i aż o 2,5 mln mniej niż w 2019. O ile winę za załamanie rynku w 2020 roku ponosi pandemia koronawirusa i związane z nią lock downy, to w 2021 głównym czynnikiem ograniczającym sprzedaż był deficyt półprzewodników. Wiele fabryk musiało ograniczyć produkcję, a niekiedy nawet ją wstrzymać i wysłać pracowników na przymusowe urlopy. Choć popyt na nowe auta rósł, to podaż nie była w stanie za nim nadążyć.

Wiele marek zostało poturbowanych znacznie mocniej, niż cały rynek. Volkswagen sprzedał 1274 tys. aut, czyli o 6,2 proc. mniej niż w 2020 i jednocześnie aż o pół miliona mniej niż w 2019 roku! Renault straciło 17,1 proc. klientów, Ford 19,2 proc., zaś Daimler – 11 proc.

Na drugim biegunie znalazły się marki, które – pomimo ciężkiej sytuacji na rynku – poprawiły wyniki. I to solidnie. Koncern Hyundai-Kia sprzedał 1018 tys. samochodów, czyli o 21,1 proc. więcej niż w roku 2020. Uczciwie trzeba też powiedzieć, że Koreańczycy jako jedni z nielicznych wrócili do poziomu sprzedaży sprzed pandemii. W 2019 roku w krajach UE, EFTA i Wielkiej Brytanii zarejestrowano 1065 tys. Hyundaiów i Kii.

Podobnie sytuacja przedstawia się w przypadku Toyoty, która w ubiegłym roku sprzedała na Starym Kontynencie 760 tys. samochodów. To oznacza wzrost o 9,6 proc. w stosunku do roku 2020. A do rekordowego, przedpandemicznego 2019 roku zabrakło tylko 37 tys. aut. Należący do japońskiego koncernu Lexus poprawił wynik o 1,3 proc. i jest to najlepszy rezultat w segmencie premium. BMW i Volvo są na lekkim plusiku, ale już Audi i Mercedes tracą odpowiednio 0,5 i aż 12,5 proc.

Zdaniem ekspertów o sukcesie Toyoty zadecydowały trzy czynniki. Po pierwsze, odpowiednio wcześniej zdywersyfikowała dostawy półprzewodników, dzięki czemu nadąża z podażą za popytem. W czasach, gdy niektórzy producenci każą czekać na nowe auta nawet rok, Toyota i Lexus nadal mają samochody dostępne od ręki, a na realizację indywidualnych zamówień czeka się 3-4 miesiące. Drugi powód rosnącej popularności japońskich marek, to niska utrata wartości ich produktów. To argument, z którym klienci szczególnie się liczą w czasach kryzysów i niepewności (a nie ulega wątpliwości, że właśnie takie czasy obecnie mamy). Trzeci powód to… zdrowie. Pandemia i problemy z dostępem do opieki medycznej spowodowały, że zaczęliśmy większą wagę przywiązywać do zdrowego stylu życia. A zdrowy styl życia oznacza także jazdę „zdrowszym” samochodem. Czyli takim, który emituje mniej spalin i dwutlenku węgla. Już ponad 50 proc. Toyot i 70 proc. Lexusów sprzedawanych jest w wersjach hybrydowych. W ubiegłym roku dołączył do nich pierwszy 100-proc. elektryk, czyli Lexus UX 300e oraz dwie hybrydy plug-in: Lexus NX 450h+ oraz Toyota RAV4 plug-in. W tym roku dołączą do nich kolejne modele na prąd i hybrydowe. Wówczas pozycja Japończyków na europejskim rynku jeszcze może się umocnić.