dopłaty do samochodów elektrycznych

Mamy dopłaty do aut elektrycznych i… nadal jest drogo

Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej uruchomił jakiś czas temu program "Mój elektryk". Chodzi o dopłaty do aut elektrycznych ? można otrzymać 18750 albo 27000 zł. Sęk w tym, że nawet z takim dofinansowaniem auta na prąd są nadal wyraźnie droższe, niż na przykład hybrydy.

Z programu „Mój elektryk” skorzystać mogą tylko osoby prywatne. Opcja dla przedsiębiorców jest na razie „planowana” i ma być mniej atrakcyjna. Niewątpliwie jednak, mechanizm przyznawania dopłat nieco uproszczono w stosunku do tego, co NFOŚiGW zaprezentował rok temu.

Przede wszystkim o dofinansowanie mogą ubiegać się nie tylko kupujący nowego elektryka, ale także Ci, którzy już mają taki samochód. Wystarczy, że kupili go po 1 maja 2020 roku. Czas trwania programu również wydłużono i to aż do 30 września 2025 r. No, chyba że wcześniej Funduszowi skończą się środki, a te nie są zbyt duże. Przeznaczył na nie 100 mln zł. Na zakup ilu samochodów to wystarczy? To zależy.

Dopłaty do aut elektrycznych

Dopłaty do aut elektrycznych mają dwa poziomu. Można otrzymać 18 750 zł lub 27 000 zł. Z pierwszej opcji skorzystać mogą wszyscy kupujący elektryka, pod warunkiem, że nie będzie od droższy niż 225 tyś. zł brutto. Wyższe dofinansowanie przeznaczone jest dla dużych rodzin, czyli takiż z przynajmniej trojgiem dzieci. W ich przypadku nie obowiązuje też limit 225 tyś. zł.

Zakładając, że 80 proc. kupujących otrzyma niższą dopłatę, środków NFOŚiGW starczy na zakup ok. 5,3 samochodów na prąd. To niewiele, zważywszy że mówimy o okresie ponad pięciu lat (od maja 2020 do września 2025). Dla porównania, rocznie w Polsce sprzedaje się około 30 tyś. samochodów hybrydowych!

Dopłaty do aut elektrycznych

Jednak co gorsza, dopłaty do aut elektrycznych nie sprawią, że staną się one na tyle tanie, by nagle było na nie stać rzesze Polaków. Na przykład Volkswagen ID.4 Pro Performance o mocy 204 KM i z baterią 77 kWh, kosztował będzie ok. 180 tys. zł (przy dopłacie 18750 zł) lub 170 tyś. zł (z Kartą Dużej Rodziny). To nadal 13-23 tyś. zł więcej niż np. nowa Toyota RAV4 Hybrid o zbliżonych osiągach, ale lepiej wyposażona, większa i bez ograniczeń w zasięgu.

Ultraszybkie ładowarki wkraczają do Polski. Tylko? co nimi ładować?

W klasie premium sytuacja jeszcze się komplikuje, bo nie ma tu np. samochodów elektrycznych mogących naprawdę wygodnie pomieścić pięcioosobową rodzinę. Ale możemy spróbować z Audi e-tron 50, które ma 313 km i akumulatory wystarczające na przejechanie około 350 km. Kosztuje wyjściowo niecałe 310 tyś. zł, a po dopłatach 290 lub 280 tyś. zł. Sęk w tym, że za 30-40 tyś. zł taniej można mniej znacznie przestronniejszego i lepiej wyposażonego hybrydowego Lexusa RX 450h. Wydaje się on znacznie sensowniejszym rozwiązaniem dla dużej rodziny niż Audi. Także ze względu na fakt, że w dłuższych podróżach (choćby nad polskie morze), nie trzeba tracić czasu na czasochłonne ładowanie akumulatorów.

Niewątpliwie natomiast dopłaty do aut elektrycznych zdadzą egzamin w przypadku małych, typowo miejskich samochodów. Ich zakup faktycznie może okazać się opłacalny. Przykład? Dacia Spring Electric z najwyższym dofinansowaniem kosztowała będzie 49 900 zł. Z kolei modny Fiat 500 na prąd nieco ponad 70 tyś. zł. Niestety, trudno będzie upchnąć w „pięćsetce” troje dzieci. Niemniej jako autko do załatwiania typowo miejskich spraw, może faktycznie się sprawdzić.