
Tajne negocjacje wyszły na jaw. Toyota chciała ratować Nissana w kryzysie
Toyota próbowała nawiązać rozmowy z Nissanem w trudnych dla firmy czasach
Według niedawno ujawnionych informacji Toyota podjęła próbę zbliżenia się do Nissana, chcąc w jakiś sposób nawiązać współpracę z tą firmą, wykorzystując delikatną sytuację, w jakiej znalazł się japoński konkurent. Historia Nissana i potrzeba inwestora, który zapewniłby przyszłość producentowi w perspektywie długoterminowej, nadal pozostaje nierozstrzygnięta. Plotki i przecieki wciąż wychodzą na jaw, a teraz pojawiły się informacje, że Toyota próbowała negocjować ze swoim japońskim rodakiem kilka miesięcy temu.
Miało to miejsce zaraz po tym, jak Nissan i Honda zakończyli wstępne porozumienie, które było na stole, i od którego wcześniej odłączyło się Mitsubishi. Przynajmniej tak twierdzi informacja opublikowana przez Automotive News. Sytuacja ta pokazuje, jak dynamicznie zmienia się krajobraz japońskiego przemysłu motoryzacyjnego w obliczu globalnych wyzwań.
Cały ten rozwój wydarzeń nastąpił w kontekście trudności, z jakimi zmaga się Nissan, oraz po nieudanych próbach znalezienia strategicznego partnera. Toyota, jako największy japoński producent samochodów, mogła dostrzec w tej sytuacji szansę na wzmocnienie swojej pozycji na rynku lub na współpracę, która przyniosłaby korzyści obu stronom.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Nissan zwalnia 20 000 pracowników i zamyka 7 fabryk
Możliwości fuzji między Toyotą a Nissanem – czy to realne?
Spoglądając wstecz, sam Akio Toyoda, prezes Toyoty, zaprzeczył jakimkolwiek próbom zbliżenia na początku roku, które miałyby na celu fuzję podobną do tej proponowanej przez Hondę. Nawet lider największego producenta samochodów na świecie stwierdził, że z prawnego punktu widzenia połączenie Toyoty z Nissanem byłoby niemożliwe, ponieważ zostałoby uznane za naruszenie przepisów antymonopolowych. Ale to nie oznacza, że nie można robić innych rzeczy na mniejszą skalę.
Powszechnie wiadomo, że Toyota posiada 20% akcji Subaru, 5,1% Mazdy, 4,9% Suzuki i 5,9% Isuzu. Oznacza to, że podobna inwestycja w Nissana mogłaby być wykonalna, ponieważ Nissan potrzebuje dopływu kapitału, a Toyota mogłaby go zapewnić. Ponadto nie miałoby to nic wspólnego z manewrem, jakiego chciała Honda, który zakładał, że Nissan stałby się filią i znalazł się na drugim planie.
Taka strategia częściowego przejęcia akcji byłaby zgodna z dotychczasowym modelem działania Toyoty, która preferuje utrzymywanie udziałów mniejszościowych w innych japońskich producentach samochodów, zamiast pełnych fuzji. Daje to Toyocie wpływ na strategiczne decyzje tych firm, jednocześnie pozwalając im zachować pewną autonomię operacyjną.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Kryzys w Nissanie. Czy Espinosa zdoła ocalić japońskiego giganta?
Zmiany w kierownictwie Nissana i przyszłe perspektywy
Propozycja Hondy nie spodobała się byłemu dyrektorowi generalnemu Nissana, Makoto Uchidzie, który kilka dni po zerwaniu negocjacji z Hondą opuścił swoje stanowisko w firmie, ustępując miejsca Meksykaninowi Ivánowi Espinosie. Ten ostatni wydaje się bardziej skłonny do „ustępstw”, choć prawdą jest, że czas mija i nadal nie ma w tej sprawie żadnych wiadomości. Ostatnie doniesienia mówiły, że wznowiono rozmowy z Hondą.
Co wydarzy się w ciągu roku, pozostaje tajemnicą, choć Nissan zapewnił, że nadal ma wszystko, co niezbędne, aby kontynuować wprowadzanie nowych modeli. Faktycznie, firma przyspieszyła realizację projektów takich jak nowy Leaf czy elektryczny Juke nowej generacji, a także zapowiedziała łącznie 5 w pełni elektrycznych pojazdów, które trafią na rynek w 2026 roku.
Te ambitne plany dotyczące pojazdów elektrycznych wskazują, że mimo trudności finansowych, Nissan nadal koncentruje się na przyszłości i transformacji w kierunku elektromobilności. Pozostaje jednak pytanie, czy firma będzie w stanie samodzielnie sfinansować te projekty, czy też ostatecznie będzie potrzebować partnera strategicznego, takiego jak Toyota lub Honda, aby zrealizować swoje długoterminowe cele.