
Trump kontynuuje presję celną na Europę. Ma „asy w rękawie”
Prezydent USA grozi UE nowymi cłami
Donald Trump ponownie zagroził Unii Europejskiej nowymi cłami, jeśli europejscy producenci nie ulegną naciskom i nie przeniosą swoich fabryk na terytorium amerykańskie. Ta eskalacja napięć handlowych stanowi kolejny krok w trwającej wojnie gospodarczej między największymi gospodarkami świata. Trump wyraźnie sygnalizuje, że nie zamierza ustępować w swoich żądaniach dotyczących zmiany stosunków handlowych.
Napięcia handlowe między Stanami Zjednoczonymi, a Europą trwają nieprzerwanie od momentu, gdy Donald Trump zdecydował się nałożyć pierwsze cła na wszystkie produkty zagraniczne. Dotychczasowe działania prezydenta USA nie przyniosły jednak oczekiwanego porozumienia, które pozostaje głównym celem amerykańskiej administracji. Brak postępów w negocjacjach skłonił Trumpa do rozważenia bardziej radykalnych kroków wymierzonych specjalnie przeciwko krajom europejskim.
Obecnie Trump grozi podniesieniem stawek importowych wyłącznie dla państw członkowskich Unii Europejskiej, co oznaczałoby znaczące zaostrzenie kursu wobec europejskich partnerów. Ta selektywna strategia ma na celu wywieranie większego nacisku na Europę, aby zmusiła ją do ustępstw w kwestiach handlowych. Prezydent USA daje do zrozumienia, że dysponuje jeszcze wieloma narzędziami, które może wykorzystać w tej rozgrywce.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Elon Musk wściekły. Cła USA rujnują jego imperium
Drastyczne podwyżki ceł jako narzędzie nacisku gospodarczego
Początkowy plan Trumpa zakładał zwiększenie stawek celnych dla wszystkich krajów świata, aby spowodować konieczność podjęcia negocjacji i przyciągnąć więcej produkcji na terytorium amerykańskie. Ta globalna strategia miała skłonić partnerów handlowych do korzystniejszych dla USA warunków współpracy. W branży motoryzacyjnej i produkcji komponentów samochodowych ustalone zostały już cła na poziomie 25% jako standardowa stawka dla wszystkich importerów.
Według zapowiedzi Trumpa Unia Europejska może spodziewać się znacznie ostrzejszego traktowania niż pozostali partnerzy handlowi. Prezydent USA rozważa podniesienie ceł dla krajów UE nawet do 50% na wszystkie produkty, przy czym nowe stawki miałyby wejść w życie już od 1 czerwca 2025 roku. Ta drastyczna podwyżka stanowiłaby bezprecedensowy krok w eskalacji wojny handlowej i mogłaby mieć daleko idące konsekwencje dla gospodarki światowej.
Tak radykalne działanie miałoby zmusić europejskich producentów do podjęcia trudnych decyzji dotyczących lokalizacji swoich zakładów produkcyjnych. Trump kalkuluje, że wysokie cła uczynią eksport z Europy nieopłacalnym, co zmusi firmy do przeniesienia produkcji na terytorium amerykańskie. W ten sposób prezydent USA chce osiągnąć swój główny cel, jakim jest zwiększenie lokalnej produkcji i tworzenie miejsc pracy dla amerykańskich pracowników.
Eskalacja konfliktu handlowego jako strategia negocjacyjna
Donald Trump jest przekonany, że proponowane podwyżki ceł umożliwią osiągnięcie porozumienia, które dotychczas nie było możliwe. Prezydent USA uważa, że Europa nie traktowała Stanów Zjednoczonych sprawiedliwie w ostatnich latach, utrzymując bariery handlowe wobec produktów amerykańskich. Te ograniczenia, według Trumpa, systematycznie szkodzą amerykańskim producentom i naruszają zasady równowagi w handlu międzynarodowym.
W opinii amerykańskiej administracji podwyżka ceł stanie się skutecznym narzędziem do przełamania europejskich barier handlowych. Alternatywą dla płacenia wysokich ceł ma być przeniesienie produkcji przez europejskich producentów na terytorium amerykańskie, co w każdym przypadku przyniesie korzyści gospodarce USA. Trump prezentuje to jako strategię „win-win” z perspektywy amerykańskich interesów.
Prezydent jest przekonany, że niektórzy producenci w ogóle nie będą musieli płacić nowych ceł, ponieważ zdecydują się na lokalizację swoich fabryk w Stanach Zjednoczonych. Jeśli Unia Europejska nie ustąpi w negocjacjach, Trump spodziewa się masowego przenoszenia europejskich zakładów produkcyjnych za ocean. Ta strategia ma zmusić Europę do wyboru między płaceniem wysokich ceł a utratą miejsc pracy na rzecz Stanów Zjednoczonych.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Koncerny motoryzacyjne na celowniku ceł. Kto straci najwięcej?
Europa staje przed trudnym wyborem strategicznym
Oprócz sektora motoryzacyjnego branża technologiczna znajduje się pod szczególną obserwacją Trumpa, niezależnie od lokalizacji zagranicznej produkcji. Prezydent USA zwraca uwagę na sektor telefonów komórkowych, w tym produkty firm Samsung i Apple, które są częściowo lub w całości produkowane w zakładach azjatyckich. Ta szeroka perspektywa pokazuje, że wojna handlowa Trumpa wykracza poza spór z Europą i obejmuje globalne łańcuchy dostaw w kluczowych sektorach technologicznych.
Obecnie nie ma jeszcze oficjalnych informacji o dalszych krokach, ponieważ Komisja Europejska zajmuje ostrożne stanowisko wobec najnowszych gróźb Donalda Trumpa. Bruksela analizuje sytuację i rozważa różne opcje odpowiedzi na amerykańską presję, mając do wyboru między ustępstwami a eskalacją konfliktu handlowego. Wiadomo już, że Bruksela planuje złożenie skargi do Światowej Organizacji Handlu w sprawie 20% ogólnej podwyżki ceł na wszystkie produkty zagraniczne, która dla Europy może wkrótce wzrosnąć do 50%.
Reakcja Europy może polegać na wprowadzeniu odwetowych środków, które w równym stopniu lub bardziej dotkną Stany Zjednoczone na poziomie handlowym, podobnie jak robiła to dotychczas w odpowiedzi na amerykańskie działania protekcjonistyczne. Taka strategia odwetowa stanowiłaby alternatywę dla osiągnięcia porozumienia z Donaldem Trumpem, co jak dotąd, według słów prezydenta USA, nie było możliwe. Trump pozostaje jednak przekonany, że, tak czy inaczej, uda mu się „postawić na swoim” i zrealizować swoje cele handlowe, wyrażając pewność, że jego strategia presji w końcu zmusi partnerów do ustępstw lub doprowadzi do przeniesienia produkcji na amerykańskie terytorium.