Dramatyczna sytuacja z ładowarkami w Polsce
Najpierw COVID ograniczył dostępność półprzewodników, potem atak Rosji na Ukrainę doprowadził do drastycznego wzrostu cen nośników energii, a co za tym idzie, samego prądu, a tera swoje trzy gorsze dokłada Europejskie Stowarzyszenie Producentów Samochodów (ACEA). Ostrzega ono, że elektryfikację w Europie może zahamować fatalna infrastruktura do łasowania pojazdów na prąd. Są państwa, w których jedna ładowarka przypada na 500 km dróg, a nawet jeżeli punktów ładowania jest dużo, to są przestarzałe i bardzo wolne. Wszystko to stawia pod dużym znakiem zapytania unijny plan, by już w 2035 r. zakazać w Europie sprzedaży samochodów z konwencjonalnymi silnikami spalinowymi.
Jak policzyło ACEA, na Litwie jest tylko 0,2 ładowarki na 100 km. Łącznie aż 17 krajów w całej Europie ma mniej niż jeden punkt ładowania na każdych 100 km drogi. W gronie tym jest Polska, która w rankingu zajęła piąte miejsce od końca. U nas jedna ładowarka przypada na 150 km. Gorzej od nas wypadają tylko Estonia, Grecja, Cypr i Litwa.
Europejskimi prymusami są Holendrzy i Luksemburczycy, którzy mają odpowiednio po 64,3 oraz 57,9 ładowarki na każdy 100 km dróg. Mówimy tu jednak o stosunkowo niewielkich krajach, o dużym zagęszczeniu ruchu, gdzie na każdym kilometrze kwadratowym mieszka nawet 480 osób, jak w Holandii. W ogromnej Szwecji gęstość zaludnienia to jedynie 22 osoby na kilometr kwadratowy, a jest tam ponad 12 ładowarek na 100 km. Zaskoczeniem może być Portugalia ze świetnym wynikiem 25 ładowarek.
Jeszcze większym problemem – zdaniem ACEA – jest moc europejskich ładowarek. Tylko jeden na siedem punktów ładowania ma 22 kW i więcej. Cała reszta to słupki, z których nowoczesne auto elektryczne ładuje się do pełna nawet kilkanaście godzin!
Natomiast symptomatyczne jest to, że kraje, które zaczęły późno inwestować w infrastrukturę do ładowania, mają lepsze i szybsze ładowarki. W Polsce ponad połowa punktów ma moc powyżej 22 kW. Natomiast rzadkością ciągle są słupki z mocami powyżej 100 kW, które umożliwiają naprawdę szybkie ładowanie.
– Jeżeli chcemy przekonać obywateli w całej Europie do przejścia na e-mobilność w nadchodzącej dekadzie, ładowanie takich samochodów powinno być tak łatwe, jak obecnie tankowanie – uważa dyrektor generalna ACEA, Sigrid de Vries. Dodaje, że ludzie nie powinni podróżować kilometrami, aby znaleźć ładowarkę, ani czekać wiekami, aby naładować auto.
W świetle tego wszystkiego nietrudno dojść do wniosku, że obecnie elektryk to dobre rozwiązanie wyłącznie dla tych, którzy mają możliwość ładować go we własnym domu. Tak jest najtaniej i najprościej, szczególnie w polskich warunkach. To jednak równocześnie oznacza, że elektryk zda egzamin jako drugie auto w rodzinie. Na pierwsze nadal lepiej wybrać hybrydę lub plug-in. Bo je po prostu tankuje się w kilka minut paliwem, jeżeli chcemy gdzieś dalej pojechać. A po mieście można jeździć na prądzie.