Po dieselgate mamy aferę plug-ingate

Europejska Federacja Transportu i Środowiska (T&E) sprawdziła, ile realnie palą i ile dwutlenku węgla emitują samochodu typu plug in, czyli hybrydy ładowane z gniazdka. Wniosek specjalistów jest zatrważający: to skandal aspirujący do miana afery o porównywalnej skali, co dieselgate!

Federacja T&E wzięła na warsztat BMW X5 45e, Volvo XC60 T8 TwinEngine oraz Mitsubishi Outlandera PHEV. Wszystkie te samochody według producentów charakteryzują się średnim spalaniem na poziomie 2-3 litrów benzyny, a emisje wynoszą 30-70 gramów CO2 na kilometr. To oczywiście wyniki z oficjalnych testów homologacyjnych. Problem w tym, że wykonuje się je w procedurze WLTP, czyli de facto w warunkach laboratoryjnych, na określonym dysnatrsie i przy określonych prędkościach. Nijak się to ma do rzeczywistych warunków. Dlatego T&E zleciła zbadanie prawdziwego spalania i emisji plug-inów. Efekty są ? mówiąc dyplomatycznie ? dalekie od ideału.

W najlepszym z uzyskanych wyników (start i zdecydowana większość trasy na prądzie) BMW X5 wyemitowało 42,3 g/km ? o 25 proc. więcej, niż wynika z danych fabrycznych. Gdy próbę powtórzono w trybie ładowania baterii, rezultat zaskoczył samych testujących ? 384,6 g/km dwutlenku węgla. Jak supersportowy wóz z silnikiem V12. Mitsubishi i Volvo też nie wypadły najlepiej. W najlepszym z możliwych scenariuszy Outlander emitował 85,8 g/km, a w najgorszym – 216,1 grama. W przypadku Volvo XC60 T8 było to odpowiednio: 115,3 i 241,8 g/km. Takie wartości bez trudu uzyskują samochody z klasycznymi silnikami spalinowymi.

W trybie ładowania BMW X5 45e emituje do atmosfery niemal 400 gramów dwutlenku węgla

Aby uniknąć oskarżeń o manipulację, testy drogowe przeprowadzano w różnych warunkach. Sprawdzano zarówno zasięg jak i konsumpcję energii elektrycznej przy konkretnych poziomach obciążenia pojazdu (np. z pełnym dopuszczalnym ładunkiem itd.). Starano się uwzględniać jak najwięcej zmiennych ? nawet rodzaj ogumienia, ciśnienie, temperaturę zewnętrzną, ciśnienie atmosferyczne. Testy odbywały się zarówno w mieście, na drogach podmiejskich, jak i na autostradach. Uwzględniono także różnice wysokości na poszczególnych trasach oraz odczuły wynikające z różnego stylu jazdy poszczególnych kierowców. Obszerny raport opisujący procedury i przebieg prób liczy sobie aż 107 stron.

We wnioskach przedstawiciele T&E napisali wprost, że plug-iny, zamiast łączyć zalety aut spalinowych i elektrycznych, kumulują w jednym pojeździe największe wady obu tych technologii. Zdaniem ekologów w praktyce mamy do czynienia z marketingowym wybiegiem, który pozwala utrzymać w ofercie samochody z dużymi silnikami, emitującymi do atmosfery wiele szkodliwych substancji. A sami eksperci z T&E sugerują wprost: mamy do czynienia z pług-ingate ? aferą porównywalną do dieselgate z 2015 roku.