Elektromobilność po Polsku, czyli nic się nie udało (raport NIK)

Najwyższa Izba Kontroli przyjrzała się, jak realizowany jest Rządowy Plan Rozwoju Elektromobilności. Zdaniem kontrolerów środki są marnotrawione, a strategia nie jest realizowana - i to zarówno ta krótko-, jak i długoterminowa.

Minęły cztery lata od momentu ogłoszenia przez rząd wizji rozwoju polskiej elektromobilności oraz prawie dwa lata od chwili uruchomienia Funduszu Niskoemisyjnego Transportu. W ramach tego ostatniego nałożono dodatkowy podatek na paliwo, a zebrane w ten sposób miały być przekazywane m.in. na inwestycje w bezemisyjny transport publiczny, strefy czystego transportu w miastach, czy dopłaty do zakupu aut elektrycznych dla Polaków.

W ubiegłym roku wpływy do FNT wyniosły 340 mln zł, a w tym mają przekroczyć 500 mln zł. Jak je wykorzystano? NIK w swoim raporcie po kontroli w Ministerstwie Energii pisze wprost: „Fundusz Niskoemisyjnego Transportu, który miał być źródłem wsparcia finansowego między innymi dla samorządów i instytucji publicznych, nie spełnił swojej roli. Nie wdrożono systemu bezpośrednichdopłat do nabycia samochodów elektrycznych oraz dla rozwoju infrastruktury ładowania (…). Zamiast dopłat środki finansowe z funduszu w łącznej wysokości 684 tys. zł zostały przeznaczone na obsługę funduszu, który nie zafunkcjonował operacyjnie”.

Mówiąc krótko, nic nie działa. Kontrolerzy zauważają, że budowa polskiego samochodu elektrycznego wciąż jest na etapie prototypu, samorządy nie dostały zapowiadanych funduszy na pojazdy elektryczne, a strefy czystego transportu nie sprawdzają się w polskich warunkach. Zdaniem Izby nie ma szans, by spełnić założony w rządowych dokumentach cel zarejestrowania miliona aut elektrycznych do 2025 r. Co więcej, już jest pewne, że nie zostanie zrealizowany krótkoterminowy cel zarejestrowania w tym roku 50 tys. elektryków. Bo do końca lipca 2020 roku wyjechało ich na drogi tylko 13 057.

Podobnie jest z liczbą ogólnodostępnych punktów ładowania. Według danych zawartych w Ewidencji Infrastruktury Paliw Alternatywnych do końca 2019 r. uruchomiono 1 307 takich punktów, czyli zaledwie jedną piątą tego, co założono.

Niepewna jest również przyszłość elektromobilności w samorządach. Aż 79 proc. skontrolowanych miast w końcu 2019 roku nie posiadało we flocie urzędu żadnego samochodu elektrycznego. Natomiast 18 proc. osiągnęło zapisany w ustawie o elektromobilności wymóg 10-proc. udziału samochodów elektrycznych we flocie urzędu jeszcze przed terminem 1 stycznia 2022 r. Do braku realizacji limitów przyczyniły się głównie kwestie finansowe, w tym brak dofinansowania z Funduszu Niskoemisyjnego Transportu oraz brak dofinansowania do innych form nabywania pojazdów elektrycznych aniżeli zakup.  

Ale NIK jednocześnie sugeruje , że elektryfikacja transportu publicznego na obecnym etapie może przynieść więcej szkód niż pożytku. A to ze względu na ? tu cytat z raportu ? „niekorzystne wskaźniki emisji zanieczyszczeń emitowanych przy produkcji energii elektrycznej w Polsce, z uwagi na produkcję w elektrowniach węglowych”. Kontrolerzy wyliczyli, że 77 proc. energii potrzebnej do napędzenia elektrycznych autobusów powstaje z węgla. Na tle innych unijnych państw wypadamy pod tym względem blado.

To nie koniec krytyki NIK pod adresem Rządowego Planu Rozwoju Elektromobilności. Izba twierdzi, że błędne decyzje podejmowane przy prolecie budowy polskiego autobusu elektrycznego poskutkowały „nieefektywnym wydaniem co najmniej 7 mln zł”. Narodowe Centrum Badań i Rozwoju zaplanowało opracowanie i dostawę do roku 2023 około 1000 innowacyjnych, bezemisyjnych autobusów do samorządów ale w kwietniu 2020 r. zrezygnowano z kontynuacji programu. Choć zdążono wydać wspomniane 7 mln zł.