
Elektryczna Mazda znika z USA. W Europie jeszcze żyje, choć sprzedaje się gorzej nawet od MX-5
Inne podejście Japończyków nie zawsze się opłaca
Japończycy próbowali podejść do tematu inaczej niż wszyscy, ale to doprowadziło do podjęcia bardzo złych decyzji. Głównym problemem samochodów elektrycznych w dużym skrócie jest ich ograniczona użyteczność, a potem cena. Mazda świadomie zaproponowała pogorszoną użyteczność, jednocześnie nadal nie oferując rozsądnej ceny.
MX-30 otrzymał bowiem akumulator o pojemności zaledwie 30 kWh, co tak naprawdę nie przystoi nowoczesnym samochodom elektrycznym. Dzięki temu samochód był w stanie zaoferować niecałe 200 kilometrów realnego zasięgu, co Mazda tłumaczyła na wiele doskonale znanych sposobów. Wystarczy na codzienne dojazdy, średnia podróż w Europie itd. itp.
Niewielki zasięg i ograniczoną użyteczność miała ratować cena. Obecna cena 161 100 zł biorąc pod uwagę parametry samochodu to jednak kiepski żart. Mazda w Polsce bardzo mocno promuje ten model, bowiem wchodząc na mazda.pl pojawia się ogromne zdjęcie i oferta właśnie tego modelu. Efekty działań Mazdy w całej Europie są jednak przeciętne. W pierwszej połowie roku sprzedało się bowiem 3 896 egzemplarzy tego modelu (dane Jato dla 28 europejskich rynków). To najgorszy wynik spośród wszystkich modeli marki – lepiej sprzedaje się nawet roadster MX-5.
Biorąc pod uwagę wielkość rynek, to duża porażka
Prawda jest jednak taka, że na Starym Kontynencie sprzedaż nie wygląda na tyle źle, aby wycofywać model albo podejmować agresywne decyzje biznesowe. W Stanach Zjednoczonych wygląda to już jednak zupełnie inaczej. W tym roku sprzedano tam zaledwie… 66 egzemplarzy modelu MX-30 i to pomimo korzystniejszej ceny. Za Oceanem bazowa wersja kosztuje bowiem nieco ponad 34 tysiące dolarów, a więc ponad 20 tysięcy złotych mniej niż w Polsce.
Decyzja jednak zapadła i samochód po trzech latach na rynku nie doczeka się roku modelowego 2024. Według serwisu carscoops.com zostało jeszcze 15 samochodów, które można kupić. Potem Mazda zostanie bez samochodu elektrycznego na jednym z najważniejszych światowych rynków, co może być dla niej problemem.
Wydaje się, że to doskonały przykład biznesowej ignorancji. Niedawno pisaliśmy o Hondzie e, a teraz mamy kolejny przykład. Nie jest przypadkiem, że mowa o dwóch japońskich markach. Często chcą one iść pod prąd, ale nie zawsze się udaje. Zaproponowanie tego samochodu od początku „śmierdziało” problemami i nawet najlepszy PR tego nie zmieni. Ostatecznie decydują klienci, którzy najczęściej znajdują korzystniejsze cenowo i jakościowo zelektryfikowane samochody.
Skomentuj