Istnieje silny związek między PKB, a autami elektrycznymi

Nie kupujemy samochodów na prąd bo są za drogie - ta teoria znalazła potwierdzenie w twardych danych i statystykach. Za to w krajach, gdzie zarobki są niższe, świetnie sprzedają się auta hybrydowe.

Z najnowszych analiz stowarzyszenia ACEA jasno wynika, że istnieje silna korelacja pomiędzy PKB per capita w danym kraju, a tym, jak chętnie jego obywatele kupują elektryki. Najlepiej sprzedają się one w państwach unijnych, gdzie zarobki są największe. Co jednak ciekawe, w krajach o niższym PKB na głowę, zaskakująco dużą popularnością cieszą się hybrydy.

Statystyki dotyczą roku 2019, gdy w Unii Europejskiej samochody na baterie miały 3 proc. udziałów w całym rynku osobówek. ACEA zawraca jednak uwagę, że w 11 krajach udział ten był niższy niższy niż 1 proc. a w siedmiu nie przekroczył 0,5 proc. W każdym przypadku chodzi o kraje o najniższym PKB per capita na głowę w całej Wspólnocie. To potwierdza teorię, że po prostu elektryki są za drogie na kieszeń przeciętnego kierowcy w wielu krajach.

Kraje z najniższym udziałem elektryków w ogólnej sprzedaży samochodów osobowych:

  1. Estonia ? 0,3 proc. (PKB per Capita: 21 160 euro)
  2. Litwa ? 0,4 proc. (PKB per Capita: 17 340 euro)
  3. Słowacja ? 0,4 proc. (PKB per Capita: 17 340 euro)
  4. Grecja ? 0,4 proc. (PKB per Capita: 17 500 euro)
  5. Poland ? 0.5 proc. (PKB per Capita: 13 780 euro)

Aż osiem na dziesięć nowych elektryków rejestrowanych jest w zaledwie sześciu unijnych państwach. Których? Tak, zgadliście ? tych najbogatszych, gdzie zarobki są najwyższe. W Szwecji, gdzie PKB per Capita wynosi 46,1 tyś. euro (jest prawie czterokrotnie wyższe niż w Polsce) elektryki miały w 2019 r. już 11 proc. rynku. Z kolej w Holandii, gdzie zarobki są jeszcze wyższe, ich udział wynosił już 15 proc. Nie bez znaczenia jest przy tym fakt, że bogate kraje hojnie dopłacają obywatelom do zakupu samochodów na prąd. A także to, że w krajach tych prądu od dawna nie wytwarza się z paliw stałych, ale ze źródeł odnawialnych .

Co interesujące, choć w uboższych krajach elektryki się nie sprzedają, to hybrydom wiedzie się świetnie! W Polsce mają już 8-proc. udział w całym rynku! I mówimy tu wyłącznie o „prawdziwych” hybrydach, a nie tych łagodnych czyli mHEV. Pełnowartościowych hybryd sprzedano u nas od stycznia do końca października ponad 27 tyś.

Oczywiście liderem są Toyota i Lexus, które w rankingu 10 najpopularniejszych modeli hybrydowych mają aż ośmiu swoich przedstawicieli (a po jednym Kia i Honda). Jednocześnie to marki, które najmniej odczuły kryzys w branży motoryzacyjnej, wywołany pandemią. O ile ogólnie sprzedaż nowych aut spadła o 25 proc. (rok do roku w okresie od stycznia do października), to Toyota straciła tylko 5 proc., a Lexus… zanotował wzrost sprzedaży o 0,6 proc.! Zdaniem ekspertów to po części efekt tego, że kierowcy zaczęli większą wagę przywiązywać do „zdrowotnych” aspektów samochodów. Trafia do nich argument, że hybrydy po mieście przez większość czasu korzystają z silnika elektrycznego, co zmniejsza zanieczyszczenie, smog, a tym samym pozwala oddychać lepszym powietrzem.

Z tych walorów hybryd zdają sobie sprawę także inne marki. Dlatego też inwestują w hybrydy. Kia wprowadziła właśnie do sprzedaży Sorento Hybrid, a Ford za chwilę wjedzie na rynek Kugą HEV. Po prostu same koncerny motoryzacyjne zdają sobie sprawę, że w wielu krajach elektryki nie mają sensu w najbliższej przyszłości. Są za drogie, a poza tym ładowanie ich prądem powstającym z węgla jest zaprzeczeniem idei ekologiczności. Hybrydy wydają się więc po prostu idealną alternatywą.