fabryka psa produkcja samochodu elektrycznego

Francuzi przestają produkować silniki diesla

Największa fabryka silników wysokoprężnych na świecie przechodzi na produkcję jednostek elektrycznych. Eksperci nie mają złudzeń - koniec diesla jest bliski. I nie ma odwrotu od elektryfikacji motoryzacji.

Zarząd koncernu PSA podjął decyzję o zaprzestaniu produkcji motorów diesla w fabryce we francuskim Tremery. Zakład ma zostać gruntownie przebudowany i przystosowany do produkcji motorów na elektrycznych. Już w tym roku powstanie ich tak 180 tyś. A docelowo, za cztery lata, aż 900 tyś.

To informacja z rodzaju „szokujących”, bo zakład w Tremery przez lata uchodzi za największą fabrykę diesli na świecie. Ale faktem jest, że od 2015 r. miał coraz mniej zamówień, bo globalny popyt na takie silniki załamał się po aferze dieselgate. Jak bardzo, dobre pokazują obrazują statystyki z samego rynku francuskiego. O ile w 2014 r. grubo ponad 50 proc. sprzedawanych tam aut osobowych miało pod maską diesla, to obecnie odsetek ten wynosi 25-30 proc.

Zdaniem ekspertów decyzja PSA to kolejny dowód na rewolucję, jak ma miejsce w branży motoryzacyjnej. Diesle ustępują miejsca napędom alternatywnym ? elektrykom, plug-inom i hybrydom. Póki co w liczbach bezwzględnych najlepiej radzą sobie te ostatnie. Mają już ponad 10 proc, udziałów w całym rynku, a niekwestionowanym liderem w ich produkcji są Toyota i Lexus. To one, jako pierwsze zaprzestały produkcjisilników wysokoprężnych. W Toyocie zostały one tylko w autach dostawczych i użytkowych (Hilux) oraz w terenowym Land Cruiserze. Z kolei każdy model Lexusa dostępny jest w wersji hybrydowej, a niektóre wyłącznie w takiej (np. CT, IS albo ES). Efekt? Na polskim rynku Lexus zanotował 12,6 proc. wzrost sprzedaży, podczas gdy cały rynek poleciał w dół o 22,9 proc.! Z kolei Toyota wyprzedziła Skodę i znalazła się na pierwszym miejscu w rankingu najchętniej kupowanych marek.

Inne marki zaczynają iść w ślady Toyoty i Lexusa z kilkuletnim opóźnieniem. Nissan w tym roku zrezygnował ze sprzedaży diesli w Europie, Renault czy Volkswagen wycofały go z niektórych swoich modeli (m.in. z Polo i Scenica). Najczęściej obecne fabryki takich jednostek zamieniane są właśnie na zakłady produkujące motory elektryczne. To jednak niesie za sobą również zagrożenia ? głównie dla załogi.

Jako, że motor elektryczny ma pięciokrotnie mniej części niż spalinowy i jest mniej skomplikowany, to do jego montażu potrzeba znacznie mniej ludzi. Choć Stellantis (powstały z fuzji PSA i Fiat-Chrysler) zapewnia, że będzie starał się chronić miejsca pracy w fabryce w Tremery, to nie jest do końca pewne ilu z 3000 pracowników będzie musiało odejść. Część na pewno odjedzie na wcześniejsze emerytury i nie zostaną zastąpieni nowymi.

Niektórzy eksperci zwracają uwagę, że już teraz wiele koncernów ma nadwyżki produkcyjne, co jest spowodowane m.in. globalną pandemią koronawirusa i spadkiem portu na nowe auta. Prędzej czy później cięcia muszą się pojawić. Francuska grupa lobbingowa PFA szacuje, że w samej Francji zagrożonych może być 15 tyś. miejsc pracy w sektorze motoryzacyjnym (łącznie pracuje w nim 400 tyś. Francuzów). Z kolei niemiecki instytut badawczy IAB uważa, że przez elektryfikację tylko nad Renem pracę może stracić nawet 100 tyś. pracowników przemysłu samochodowego.

Problemów takich nie mają koncerny produkujące hybrydy. Tam jest praca i przy silnikach spalinowych, i przy elektrycznych.