Dealer Mercedesa doliczył sobie 200 000 zł marży do modelu EQS!

Jon Rettinger postanowił kupić sobie samochód. Elektryczny. Luksusowy. Poszedł do salonu Mercedesa w Ontario i skonfigurował model EQS. Ostateczna oferta, jaka przestawił mu dealer, zawierała ciekawą "opcję" – marżę w wysokości 50 tyś. dolarów. Po dzisiejszym kursie amerykańskiej waluty to – bagatela – 200 000 zł. Samej marży!

Dealerzy chwytają się różnych sposobów, by zwabić klienta, a potem zarobić. Ale bezczelność, pewność siebie i arogancja salonu Mercedesa w kalifornijskim mieście Ontario przekroczyła wszelkie granice. Do oferty przedstawionej klientowi dealer bezceremonialnie dopisał pozycje pt. „Market Adjustment”. Czy de facto swoją marżę. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie wynosiła ona… 50 000 dolarów, czyli – w przeliczeniu – niemal 200 000 złotych.

Cała sprawa wypłynęła na Twitterze, gdzie Rettinger nie tylko ją opisał, ale także przedstawił skan specyfikacji auta, jak również korespondencji z pracownikiem salonu. Wynika z niej, że zapytany o wysokość marży dealer, argumentował że „podnosi ona wartość samochodu”. Żeby było śmieszniej, w tej samej korespondencji zaproponował dealerowi rabat na auto w wysokości… 2000 dolarów.

Cena Mercedesa EQS bez marży to 128 385 dolarów. Po doliczeniu 50 000 „Market Adjustment” rosła do 178 385 dolarów. Oznaczałoby to, że marża dealera wynosi około 30 proc., podczas gdy zazwyczaj są to wartości jednocyfrowe.