Samochody elektryczne z Chin ogromnym zagrożeniem. Brytyjski profesor nie ma wątpliwości
Jasne stanowisko ważnej instytucji
Instytut kierowany przez Sakera przygotował specjalny raport, który ma zostać udostępniony producentom samochodów oraz brytyjskim organom regulacyjnych. Wynika z niego, że inwazja samochodów elektrycznych z komunistycznego kraju może stanowić zagrożenie nawet dla bezpieczeństwa narodowego.
W publikacji wskazano, że tak naprawdę nie ma sposobu na powstrzymanie chińskich samochodów przed zdalnym sterowaniem. „Producent samochodów może znajdować się w Szanghaju i zdalnie zatrzymać od 100 do 300 tysięcy samochodów w całej Europie, paraliżując w ten sposób kraj” – powiedział Saker.
Wydawać by się mogło, że skoro wiadomo o takich zagrożeniach, to można je w jakiś sposób powstrzymać. To jednak nie takie proste. Organy regulacyjne mogą pobrać część samochodów do sprawdzenia pod kątem oprogramowania szpiegującego czy innych luk w zabezpieczeniach, ale sprawdzanie tysięcy pojazdów jest niemożliwe.
Jak można przeczytać w „The Telegraph”, nawet 30 nowych marek pojazdów elektrycznych jest zainteresowane pojawieniem się w Wielkiej Brytanii. Większość z nich pochodzi właśnie z Chin. Firmy takie jak BYD czy Ora zawarły już umowy z brytyjskimi dealerami, a w kolejce są m.in. Dongfeng czy Haval.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Szybkie ładowarki co 60 kilometrów. Unia Europejska przyjęła ważne przepisy
Sprawa jest polityczna nie od dzisiaj
O zbytnim wpływie Chińczyków na pewne obszary gospodarki mówi się od dawna. Nie bez powodu Amerykanie nałożyli ogromne sankcje na Huawei, które jest podejrzewanie o szpiegowanie amerykańskich obywateli. Wiele osób obawia się teraz, że nową rolę w tym procederze odegrają samochody elektryczne. To przecież prawdziwe komputery na kołach, które naszpikowano technologią. Dodatkowo ich ceny są konkurencyjne w stosunku do produktów europejskich czy amerykańskich podmiotów.
Na ten problem coraz baczniej uwagę zwracają nie tylko rządzący, ale także producenci samochodów. Carlos Tavares, szef Stellantisa, przyznał, że branża motoryzacyjna stoi w obliczu brutalnego scenariusza, w którym musi inwestować ogromne pieniądze w elektryfikację (czego wymagają coraz bardziej wyśrubowane normy unijne), a jednocześnie musi konkurować z tańszymi produktami z Chin.
Chińscy producenci samochodów elektrycznych mają też lepszy dostęp do kluczowych technologii akumulatorów, co pozwala im szybciej wprowadzać pojazdy na rynek. Wszystko za sprawą umów chociażby z CATL i faktu, że Chiny jako kraj kontrolują zdecydowaną większość wielu zasobów potrzebnych do produkcji baterii.
Cała sprawa ma mocno polityczny wymiar, bowiem nie od dziś wiadomo, że komunistyczny rząd w Chinach dąży do zwiększenia przemysłu eksportowego swojego kraju w znaczących obszarach gospodarki. Artykuł „The Telegraph” wskazuje, że rządzący Wielką Brytanią coraz bardziej zdają sobie sprawę z zagrożenia. Jednocześnie cały czas z niepokojem patrzą na ambicje Państwa Środka, by stać się supermocarstwem gospodarczym.
Skomentuj