Jest szansa na rozwój wodorowej motoryzacji
W ciągu najbliższych czterech lat PGNiG przeznaczy na program ?Czyste Paliwo dla Przyszłości? 31 mln złotych. Badania obejmą zarówno produkcję wodoru, sposoby jego magazynowania i dystrybucji, a także możliwości jego wykorzystania np. do napędzania samochodów, jak i w zakładach produkcyjnych.
Najbardziej zaawansowany jest projekt Hydra Tank, którego celem jest uruchomieniem stacji tankowania pojazdów napędzanych wodorem. PGNiG właśnie podpisało umowę z polsko-brytyjskim konsorcjum na jej zaprojektowanie i wybudowanie. Stacja zostanie uruchomiona już w przyszłym roku na warszawskiej Woli, przy ul. Prądzyńskiego (w sąsiedztwie istniejącej stacji tankowania CNG)
Pierwszy etap eksploatacji stacji będzie dla PGNiG pilotażem, połączonym z pracami badawczymi
Arkadiusz Sekściński, Wiceprezes Zarządu PGNiG ds. rozwoju
Stacja będzie tez prawdopodobnie wykorzystywana komercyjnie, co oznacza że każdy właściciel samochodu z ogniwami paliwowymi będzie mógł na niej zatankować wodór. W jakiej cenie? Tego jeszcze nie wiadomo, ale na stacjach w Niemczech koszt zatankowanie auta wodorowego jest porównywalny z zalaniem benzyną klasycznego wozu spalinowego.
Równolegle PGNiG rozpoczęło też badania nad możliwością magazynowania i transportu wodoru przy wykorzystaniu sieci gazu ziemnego. W oddziale spółki w Odolanowie powstanie instalacja, w której już w 2022 roku ma się rozpocząć produkcja ?zielonego wodoru?. PGNiG chce w tym celu wykorzystać energię elektryczną wytwarzaną przez panele fotowoltaiczne.
– Wszystkie te inwestycje i projekty pozwolą nam przetestować cały proces, począwszy od produkcji wodoru, aż po jego dostawy odbiorcom. Będziemy także mogli przeprowadzać próby wtłaczania odpowiedniej mieszanki gazu i wodoru do sztucznej sieci gazowej, testować magazynowanie paliwa, a także dostarczanie go cysterną do stacji w Warszawie – wyjaśnia Arkadiusz Sekściński.
Decyzja i program PGNiG to jeden z niewielu pozytywnych przykładów inwestycji w zieloną energię w Polsce. Istotne wydaje się to, że spółka chce pozyskiwać paliwo w sposób ekologiczny, czyli na zasadzie elektrolizy przy wykorzystaniu energii ze słońca. Dzięki temu produkcja nie będzie powodowała emisji dwutlenku węgla. No i jakikolwiek sens zacznie mieć posiadanie auta wodorowego.
Kilka koncernów motoryzacyjnych rozwija tę technologię sukcesywnie od paru lat (Toyota pierwsze badania rozpoczęła już w 1992 r.), wierząc że dzięki wodorowi w przyszłości z aut będzie można pozbyć się drogich, ciężkich i niekoniecznie ekologicznych baterii. Zastąpią je ogniwa paliwowe, które działają jak mini elektrownia ? podczas łączenia wodoru z tlenem w takim ogniwie powstaje energia, która trafia bezpośrednio do silnika elektrycznego. A efektem ubocznym całego procesu jest czysta woda, nie ma kompletnie żadnego CO2.
Pierwszą firmą, która wypuściła na rynek seryjne auto wodorowe była Toyota. O 2015 r. na całym świecie sprzedano około 12 tys. egzemplarzy modelu Mirai, a w ubiegłym roku w Tokyo pokazano drugą generację auta, która na jednym tankowaniu (co trwa kilka minut) ma przejeżdżać nawet 800 km. Oprócz tego Toyota zapowiada również w pełni wodorowego Lexusa LS, niewykluczone że zostanie on zaprezentowany jeszcze w tym roku.
Poza Japończykami w technologię wodorową mocno inwestują również koreańskie Kia i Hyundai. Na niektórych rynkach już jest oferowany Hyundai Nexo, a Kia zapowiada wprowadzenie na rynek modelu z ogniwami na 2022 r. Nie należy też zapominać o Hondzie i jej modelu Clarity (lub FCX Clarity). Obecna generacja modelu jest już drugą, a pierwsza debiutowała już w 2007 r. Nie można jednak było nazwać jej ?seryjnym autem wodorowym?, bo do wyselekcjonowanego grona klientów trafiła bardzo niewielka liczba aut. Co więcej, nie można było ich kupić na własność, a jedynie leasingować bez opcji wykupu.