kia ev6 gt ładowanie

Szef Kii ostrzega przed… ekspansją samochodów elektrycznych. Otwarcie mówi o niemal nieosiągalnych celach

W dzisiejszych czasach jakakolwiek krytyka elektromobilności to niezwykle odważna postawa. Z jednej strony jest to coś, o czym doskonale wie każdy rozsądny przedstawiciel branży motoryzacyjnej, z drugiej jednak prawie wszyscy niechętnie o tym mówią. Steve Center nie jest jednym z nich.

Problemy znane od dawna

Myślimy, że większość ludzi nie ma nic przeciwko samochodom elektrycznym jako takim. I rozumiemy, dlaczego niektórzy ludzie je kupują. Jeśli mają wystarczająco środków, mogą ładować samochód w domu i mają inne pojazdy na dłuższe podróże, samochód zasilany bateriami może być dla wielu odpowiedni. Tylko ilu takich ludzi jest na świecie? Kilka procent? Nawet przyjmując bardzo optymistyczne 10 procent oznacza to, że dla 90 procent z ośmiu miliardów ludzi samochody elektryczne są nieodpowiednie.

To właśnie z tych powodów patrzymy spode łba na podejmowane przez polityków próby wciśnięcia akumulatorów absolutnie każdemu. Zwłaszcza patrząc na bieżące wydarzenia. Ustawodawcy stwierdzają, że zarządzona przez nich rewolucja jest zbyt kosztowna i chcą na przykład pozostawić budowę infrastruktury sektorowi prywatnemu.

Jeśli mieszkacie w bloku, domu szeregowym lub, krótko mówiąc, gdziekolwiek, gdzie nie macie nawet własnego miejsca parkingowego, nie mówiąc już o garażu, sensowne jest poleganie na publicznych punktach ładowania. Choć jest ich coraz więcej, czy to w firmach, na parkingach supermarketów, czy bezpośrednio na ulicy, tempo rozbudowy infrastruktury nie jest w najmniejszym stopniu zgodne ze wzrostem liczby samochodów elektrycznych na drogach. To samo w sobie spowoduje trudne do rozwiązania problemy, które będą tylko jednymi z wielu.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Tesla Giga Laboratory. Nowa koncepcja showroomu – nie bez powodu

Brawa za odwagę dla szefa Kii

Nie jesteśmy osamotnieni w myśleniu w ten sposób, a wśród dyrektorów firm motoryzacyjnych są podobni myśliciele. W tym miesiącu przedstawiciele Kia spotkali się z gubernatorem Kalifornii Gavinem Newsomem. Był to zarówno Sean Yoon, szef amerykańskiego oddziału firmy, jak i Steve Center, dyrektor operacyjny Kii w Ameryce Północnej. To właśnie ten ostatni powiedział, że stan osiągnął swój cel rejestracji 1,5 miliona samochodów elektrycznych dwa lata wcześniej niż zaplanowano. Jednakże, aby faktycznie zaprzestać sprzedaży samochodów spalinowych i zelektryfikowanych w 2035 r., sieć stacji ładowania i sama sieć elektryczna musiałyby wyglądać zupełnie inaczej.

W najbardziej zaludnionym stanie Ameryki znajduje się obecnie 87 707 stacji ładowania. Jednak do obsługi 7,5 miliona samochodów elektrycznych w 2030 roku potrzebnych będzie co najmniej 1,2 miliona stacji. Oznacza to, że każdego roku musiałoby być otwieranych 170 000 nowych lokalizacji. Od teraz do końca dekady, czyli około 470 dziennie. Nie jest to może zadanie niewykonalne, ale niewiele wskazuje, że tak będzie. Dlatego też Center przestrzega przed wprowadzaniem nakazów dla pojazdów elektrycznych i zakazów dla innych samochodów – mogłoby to postawić każdy stan w impasie i przynieść więcej szkody niż pożytku. Jego zdanie jest oczywiście głosem rozsądku, pomimo promowania samochodów typu BEV przez koreańskiego producenta.

Dla porównania dodajmy, że na przykład w Chinach dążą oni do stosunku 1 stacji ładowania do 2 pojazdów elektrycznych i nie mają problemu z budową dziesiątek tysięcy stacji ładowania miesięcznie. Jednak nawet tam nie próbują zakazać samochodów spalinowych. Smutne jest to, że dzieje się to w rzekomo bardziej demokratycznych miejscach, takich jak Kalifornia czy Unia Europejska. Bez większego zastanowienia i bez odniesienia do rzeczywistości technicznej lub ekonomicznej.

Skomentuj

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *